Życie w 1991 Suzuki Cappuccino nie jest poważne
Nie można brać życia zbyt poważnie, zwłaszcza gdy masz 1991 Suzuki Cappuccino. Dla Nicka Jimeneza kolekcjonowanie kei carów to coś więcej niż hobby - to prawdziwe uzależnienie, a on nie wyobraża sobie tego inaczej. W najnowszym odcinku CARISMA na YouTube odkrywamy, co się dzieje, gdy kei cary przejmują twoje życie. I trzeba przyznać, wygląda to na tym skraju szaleństwa.
„Możesz zobaczyć ludzi łamiących kark przy zakupie kei cara za 6000 dolarów, podczas gdy inni prześcigają się w zakupach aut za 60000 dolarów lub 600000 dolarów, a ja dostaję to w czymś, co nie ma nawet 60 koni mechanicznych.”
Kilka lat temu, gdy jego firma odzieżowa Way Before the Fame została zatrzymana przez wydarzenia na świecie, Nick potrzebował nowego kreatywnego ujścia. Wtedy odkrył kei cary, maleńkie japońskie pojazdy, które zyskują na popularności (i kontrowersjach) w Ameryce, gdy coraz więcej importów trafia do portów.
„Pomyślałem, że są całkiem fajne, ale co ja z nimi zrobię w Nowym Jorku? Ale im więcej o tym myślałem, tym bardziej stwierdzałem: wiesz co? Mogę kupić samochód z kierownicą po prawej stronie i poczuć się jak w Japonii za 5 tysięcy.”
Zakupił małego Suzuiki, potem vana, a następnie Jimny'ego (którego mocno zmodyfikował), a potem Wagon R. W końcu znalazł lekko zmodyfikowanego Suzuki Cappuccino z 1991 roku na Hawajach, kazał go wysłać do Kalifornii i przejechał przez cały kraj do swojego domu w NYC. Potem zaczęła się najbardziej intensywna praca: kupił samochód do rozbiórki i wymienił cały wnętrze na Limited, dodał zawieszenia Blitz, belkę stabilizującą, zawór upustowy HKS, ECU N1 na +50 koni, nowy lakier i wiele więcej.
Teraz kei cary to jego życie i interes. Jeśli nie jest w porcie, sprawdzając swoje najnowsze zakupy - stara się zdobywać nowe co kilka miesięcy, aby później cieszyć się nimi i sprzedawać dalej - nagrywa je, naprawia, wybiera się na absurdalnie długie przejażdżki lub po prostu myśli o nich. Wierzy, że jego obsesja wynika z czystej przyjemności prowadzenia kei cara i przypomnienia, że życie jest kruche.
„W pewnym sensie wszyscy jesteśmy podobnie myślący. Nie bierzemy życia zbyt poważnie. To nie ma poduszek powietrznych, nie jest bezpieczne, jest stare. Po prostu nie ma sensu posiadać kei cara w Ameryce. Ale ludzie, którzy to robią, dla mnie, czuję, że jesteśmy na tej samej stronie. Musimy obaj zrozumieć, że teoretycznie możemy odejść z tego świata każdego dnia, prowadząc taki samochód na co dzień.”
I to prawda. Nie rozmawiamy o tym zbyt często, ale każdy, kto regularnie jeździ kei carem, lub w zasadzie jakimkolwiek starym samochodem (w tym ja), zawarł niepisany pakt z losem, że możemy łatwo opuścić ten świat w każdej chwili. I jesteśmy z tym w porządku. Pamiętam, jak rozmawiałem z Francuzem tego lata, który powiedział mi, że postanowił przestać jeździć swoim starym Citroenem 2CV, ponieważ to zbyt niebezpieczne. Odpowiedziałem, że rozumiem to uczucie, ponieważ jeżdżę starym samochodem bez poduszek powietrznych czy ABS na autostradach w Los Angeles, ale nigdy nie przestanę, ponieważ to, co kocham. Spojrzał na mnie i westchnął: „To najbardziej amerykańska rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem.”
W każdym razie, wystarczy tych egzystencjalnych rozważań. Cieszcie się filmem i nie zapomnijcie śledzić Nicka na Instagramie oraz subskrybować jego kanału na YouTube.